6/06/2014

Głupi zawsze ma szczęście!

Ludzie nie myślą. Oni na serio nie potrafią myśleć. Jest sobie koniec roku. W klasie ktoś powiedział, że od przyszłego roku wprowadzają e-dzienniki. Tylko trzy osoby się cieszyły, ja i dwóch kolegów. Jeden z nich uczy się bardzo dobrze, więc wisi mu, czy rodzice zobaczą oceny czy nie. Natomiast ja z kolegą nie ukrywamy ocen przed rodzicami. I na serio nie rozumiem sensu nie pokazywania ich rodzicom. No ludzie. Nigdy nie ma zaskoczenia, nie dostaniesz kary za jedną jedynkę (chyba, że przynosisz jakąś codziennie; w takim wypadku weź się w garść!) a jak po wywiadówce  mama lub tata dowiedzą się o tylu jedynkach, to kara murowana. Chyba, że rodzicom zwisa i powiewa.

A propos zwisania i powiewania. Trochę rozwaliła mnie wczoraj moja mama. Zacięcie uczę się matematyki, bo wychodzi mi między jeden a dwa, więc trzeba poprawić sprawdzian. Ta co chwila mi przeszkadzała. Tutaj coś chciała mi powiedzieć, coś chciała żeby jej przynieść i... W momencie gdy powiedziała "idź mi po papierosy do sklepu" miarka się przebrała. Zapytałem się jej, czy zależy jej na tym, żebym zdał. Odpowiedź była powalająca; "Mogłeś uczyć się cały rok". DZIĘKI MAMO, ŻE MNIE WSPIERASZ I W OGÓLE...
Dobra, nieważne, jakimś trafem ktoś rozsiał plotkę o tym, że piszemy w piątek, a będziemy pisali w poniedziałek. Ciekawe czy czegoś się nauczę...

Głupi (czyli ja) ma zawsze szczęście. To zdanie opisuje mnie jakoś w 90%. Matematyka to jedna sprawa. Druga sprawa... CIUCHY! Wpadłem przedwczoraj (?) do galerii po spodnie bo mam w niedzielę komunię. Tzn, nie ja, a chrześniak mojego taty i mój kuzyn. No i przeszedłem pełno sklepów i nie znalazłem nic konkretnego w rozsądnej cenie (nie dam 150zł na spodnie, chociaż w niektórych przypadkach warto!), aż do pewnego momentu. Pamiętam jak na otwarciu galerii wszedłem do h&m. Ceny wtedy powalił mnie na ziemię, a były to wyprzedaże (!) bo przecież otwarcie, c'nie? Ostatnim sklepem, którego nie "zaliczyłem" (bez skojarzeń XD) był właśnie h&m. Wszedłem tam z niechęcią, bałem się, że rozboli mnie głowa od tych cen a tu nagle szyld. SALE SALE -50%! Wpełznąłem na górę i znalazłem śliczne spodnie. Kosztowały ok 150zł, a po przecenie 75. Od razu kupiłem. A myślałem, że niepotrzebnie nałaziłem się dwie godziny po galerii.

I tak ładnie zakończę post dniem dzisiejszym. Też miałem szczęście! Jako, że nie mam koszulki do spodni o których wspominałem wcześniej, wybrałem się znowu do galerii. Mama coś mówiła o bluzce w New Yorkerze. Nie mogłem jej znaleźć, a to co było na wystawie nie przypadło mi do gustu. Przypomniałem sobie o Takko, tam są fajne rzeczy po niskich cenach. Znalazłem bluzkę, jedyne 16złoty. Czarna, z fajnym napisem. Biorę! Idę sobie do kasy, wyciągam kartę a ta upada na ziemię. Patrzę, a tam dycha! Leżałą i czekała na mnie! I wyszedłem na plus, praktycznie kupiłem sobie koszulkę za 6zł. Nabytek roku! XD

No dobra, coś bym jeszcze opisał, ale muszę spadać. Do następnego (hahahahahah, czyli za rok, może za dwa!). :3

1/10/2014

„Chwalisz się, czy żalisz?”

Witam wszystkich po bardzo, bardzo, bardzo, (...), bardzo długiej przerwie. Przepraszać chyba jeszcze nie mam nikogo. Znalazłem trochę wolnego czasu, by poruszyć jakiś temat, tu, na blogu. Od razu przejdę do rzeczy, bo nie mam zamiary na wstępie rozpisywać się jak jakiś debil, bo to i tak bez sensu. No więc (wiem, od tych słów nie zaczyna się zdania...) dziś po szkole miejsce miała dziwna sytuacja. Tzn, nie wiem czy dziwna, zależy jak kto na to patrzy. Godzina 15:05, idziemy na przystanek który mieści się 5 minut drogi od szkoły. Jako, że mieszkam na drugim końcu miasta, muszę dojeżdżać MZK'ą. Nagle jedna z koleżanek porusza temat alkoholu. Opowiada, że jak mieszkała w bursie, to przyjechała do niej koleżanka z chłopakiem i w aucie sobie wypili piwo. No i tam rozmowa trwa, ja milczę. Koleżanka druga również milczy. Odezwała się trzecia koleżanka; "Ja tam wypijam sześć piw i spokojnie stoję na nogach i nic mi nie jest!". Mi ręce opadły, aż zapytałem się "Chwalisz się, czy żalisz?" (stąd tytuł posta). I zaczęła się gorąca dyskusja! Mnie się śmiać chciało jak cholera. Milczała przez dwie - trzy minutki, aż ja odezwałem się i oznajmiłem jej, że ja serio pytam. Wyśmiała mnie, a ja ją. Nie pieprzyłem jej, że picie to coś złego, nie powiedziałem też, że to coś dobrego. Po prostu uważam, że jeżeli już się pije w większych ilościach, to przynajmniej nie powinno się o tym mówić na głos. To nie jest powód do chwalenia się. Takie jest moje zdanie, Wasze  może być inne. O gustach się nie dyskutuje. Po wyjściu z MZK'i nawet się ze mną nie pożegnała. Ale szczerze mówiąc, na jej znajomości mi nie zależy, jest dwulicowa. Coś mądrego bym Wam jeszcze napisał, ale już nie mam pomysłów, dlatego żegnam się i wstawiam Wam odkrycie tygodnia, czyli  James Arthur - Recovery. Cześć Wam!